Przekopywałam się znów przez swoje nieskończone foldery zdjęć z podróży i nie pokazałam Wam jeszcze naszej przygody w szkole gotowania na Bali. Było to już kolejne take doświadczenie i znów wyjątkowo pozytywne. O tym, że ja lubię gotować wiadomo, ale reszta naszej ekipy raczej konsumuje niż gotuje w domu. Okazało się, że w szkole gotowania nieźle się bawili i naprawdę świetnie im szło. Tak jak w Tajlandii najpierw czekała nas wizyta na targu, a następnie gotowanie przez parę godzin w międzynarodowym towarzystwie. Po przeczytaniu dziesiątek opinii na Tripadvisorze zdecydowałam się na szkołę gotowania Lobong cooking school. Sang Made odebrał nas w Ubud, zabrał na lokalny targ, gdzie opowiadał o tradycjach i kuchni Balijczyków. Targ był świetny, bo nie było na nim żadnego turysty poza nami uczestnikami kursu, sami lokalesi robiący zakupy. Następnie przenieśliśmy się do tzw. compound czyli osiedla, gdzie mieszka cała rodzina, wszystkie pokolenia. Tam też miejsce mają kursy. Osiedle jest przepiękne, z własną świątynią, zanurzone wśród bujnej roślinności, wygląda jak z filmów. Najpierw powitano nas herbatą, potem przeszliśmy do siekania, tłuczenia i gotowania. Grupa była akurat, do 10 osób- byli Amerykanie, Nowozelandczycy i Australijczycy. Było wesoło i oczywiście mega smacznie. Jak będziecie kiedyś w Ubud- polecam gorąco! Zdjęcia!
Najpierw targ- te kolory były kosmiczne!
Kolej na poznanie osiedla rodzinnego.
Nasz chef sprawdza czy wszystko jest tak jak powinno.
Mój hot Majkel wykonuje pastę z orzeszków ziemnych 🙂
Gaba i ja przy patelniach 😉
Było obłędnie pyszne!
Dary dla balijskich bogów.
Marta na Twoich zdjęciach Indonezja kusi !!!!