Java skończyła wczoraj 12 lat, co w labradorzym wieku oznacza już wiek babciny. Napędziła nam w tym miesiącu porządnego stracha, bo rozszerzył się jej żołądek i niemal doszło do jego skręcenia. Na szczęście, gdzieś z tyłu głowy zostały mi objawy tego schorzenia, które zgooglowałam po książce „Marley i ja”. W ciągu pół godziny udało nam się dotrzeć do weterynarza i od razu miała sondowany żołądek. Pomyślałam, że napiszę o tym i tutaj, bo może kiedyś komuś się do przyda. Jeżeli wasz pies nagle jest wzdęty, próbuje wymiotować i nie może ruszajcie od razu do weterynarza. To naprawdę nie wyglądało groźnie. Ja po prostu wiem jak ona wygląda, gdy ją coś boli. Widać to po jej oczach. Na szczęście wtedy udało się bez operacji, teraz bardzo musimy pilnować małych posiłków i braku jakiegokowiek wysiłku przed i po jedzeniu. Niestey nie wyklucza to kolejnych razów.Wystraszyłam się nie na żarty i teraz z żelazną konsekwencją tłumaczę labradorowi, że ma jeść wolno 😉 i nie robić wywrotek po jedzeniu.
Tak więc karmię psa pięć razy dziennie i aplikuję tabletki i koty dzielnie ją wspierają. Java przyjęła oboje z niesamowitym spokojem. Tyrion jest już z nami rok, a Sansa vel Kocia od lutego. Dziewczyny często razem się przytulają, Kocia tłucze z Tyrionem jak siostra z bratem.
Dziwię się, dlaczego nie namawiałam rodziny na większą menażerię szybciej. Dom pełen zwierząt jest po prostu weselszy- cały czas coś się dzieje. Nie mogę narzekać, bo oba ragdolle mimo szaleńtw nie niszczą niczego. Drapią tylko drapaki, wiadomo każdy gubi trochę sierści, ale nie jest to jakiś wielki problem.
Zobaczcie zdjęcia z czerwca 🙂