Nadszedł czas na trochę zdjęć z czerwca- oczywiście jak zawsze mam ich za dużo , więc zdecydowałam się rozbić ten post na trzy mniejsze, by nie ładował się Wam godzinami w przeglądarce. Czerwiec zaczął się upałami, przekwitły różaneczniki, azalie i bzy, zakwitły lawendy i róże. Zaczynamy już zjadać plony z ogródka- uwielbiam ten czas- są już truskawki, były jagody kamczackie, cały czas owocują poziomki, mamy pierwsze malutkie cukinie i sałaty. W cieplejsze dni kuchnia przenosi się do altany. Liczę, że może w lipcu znajdę w końcu czas na poczytanie w ogrodzie 🙂 Oby, na razie zapraszam na spacer po ogrodzie 🙂
Najpierw zielone przejście pod winobluszczem, po lewej mamy borówki i poziomki, po prawej jabłonie i tawuły.
Java opanowała temat relaksu w ogrodzie najlepiej z całej czwórki- od maja najchętniej całe dni kimałaby w ogrodzie.
Druga strona winobluszczowej bramy. Tu mam moje skrzynie z pomidorami i ziołami. Pod oknem róże 🙂
Najstarsze lawendy mają już 6-7 lat i wyglądają już naprawdę zacnie- mój kawałek Prowansji 🙂
Tu mamy miejsce na ognisko i leżaki- liczę, że uda mi się w końcu z nich skorzystać- książki leżą i wołają.
Javcia kończy 10 lat w lipcu, a nadal ma w sobie radość szczeniaka- jak jej tu nie kochać.
Projektując ten kawałek korzystałam w większości z roślin, które miałam na stanie- wyszedł trochę kolorystyczny miszmasz, ale jakoś wyjątkowo go lubię.
Wszędzie funkie! Swego czasu miałam na ich punkcie niezłego fioła, mam chyba z dwadzieścia odmian w różnych cienistych kątach ogrodu.
Jagodnik.
Tył/bok ogrodu od strony północnej.
Piękny ogród!
Dzięki An Mari!
Marta,
Piękny ogród i piękne zdjęcia! Też jestem wielbicielką lawendy i wszystkiego co lawendowe
Oj ja też lubię. Czaję się na makaraoniki lawendowe, ale ciągle brak tych silkonowych mat w sklepach 🙁
Marta,
Kontynuując temat lawendy, to jesteś zwolenniczką zdecydowanego cięcia w sierpniu zaraz po przekwitnięciu i potem lekkiego w kwietniu, czy tylko jednorazowego cięcia na wiosnę? Też szykuję się na makaroniki, mam już odpowiednie barwniki i oczywiście lawendę tylko dużej tylki mi brak 🙂 Co do maty to wymyśliłam że narysyję kółka na papierze do pieczenia chociaż nie wiem jak będzie z odklejaniem.
Tnę część w trakcie kwitnięcia do suszenia. Potem „w koło” same „patyczki” z uschniętymi kwiatami. Na wiosnę wycinam to co uschło, czasami to nawet połowa krzaka 🙁 Wszystko zależy od odmiany. Niestety nie zachowałam tabliczek i nie pamiętam, która to, ale jedna z dwóch jakie mam daje sobie radę tu na Mazowszu dużo lepiej. Ostatnie zimy były łagodne, ale parę lat temu po -30 stopni w zimie musiałam wyciąć lawendy niemal do ziemi. Odbiły na szczęście pięknie.