Ostatnie tygodnie na przemian chorowałam i doprowadzałam ogród do stanu używalności. Kwietniowe przymrozki poczyniły ogromną ilość szkód- zniszyły bardzo dużo mlodych przyrostów i pąków kwiatowych. Niestety w tym roku zmroziło kwiaty zarówno różanecznika jak i paru azalii. Te które zakwitły miały po parę kwiatków. Strasznie przykry widok, niestety tak to bywa z przyrodą.
Z dobrych wieści magnolia po zmrożeniu podnosi się dumnie i w ramach fucka dla zimy pokazała jednego ocalałego kwiatka 😉 Mi było tak smutno, że na nową rabatę dokupiłam parę nowych azalii w pudrowym różu odmiany Nancy Dippel- wyjątkowo mi się podobają!
I nowy malutki różanecznik o biało fioletowych kwiatach- muszę sprawdzić nazwę. Nowa rabata została cała przekopana i zaprojektowałam ją od frontu azaliami, potem będą fioletowe kocimiętki, a za nimi róże poprzetykane pastelowymi bylinami o chłodnych kolorach. Całość osiągnie dojrzałość za jakieś trzy lata, ale liczę, że już tego lata zobaczymy mały przedsmak kipiącej kolorami rabaty. Przebudowa zaczęła się od zejścia jednego z moich świerków po którym została wielka dziura. Jałowiec posadzony „bo szybko rośnie” zaczął dusić rośliny obok. Został wykopany i jeżeli przeżyje znajdziemy dla niego nowe miejsce. Usunęłam też tawuły, bo zielono żółty kolor kłócił się z pastelowo zieloną myślą w mojej głowie. No i zobaczymy co z tego wyniknie 😉 Czekamy na czerwiec 🙂
Cały taras obsadziłam kwiatami i ziołami- bzyczy na nim codziennie tabun zapylaczy co bardzo cieszy! Bratki rozrosły się jak szalone!
Placyk koło domku dostał też sporo donic z jednorocznymi- trzymam kciuki, by moje trzyletnia róża New Dawn w tym roku zakwitła- dostała i obornik i mączkę rogową i nawóz wolno działający do róż. Popoziomowałam też pędy według porad ekspertów, rzeczywiście każdy z położonych puścił ogromne ilości pędówi ładnie zabudowały płot za sobą. Teraz tylko pytanie czy to lekko zacienione miejsce da radę?
Kilka nowych lawend- to dlatego już kwitną 😉
Wilczomlecz król maja 🙂
Czekamy na rozkwit naszych czosnków ozdobnych 🙂
Piwonie krzewiaste dały w tym roku czadu- mają dużo pąków i kilka już rozkwitło- zapach jest boski! I moja piwonia Sarah Bernhard chyba zakwitnie po raz pierwszy po trzech latach! Z piwoniami tyle się czeka na pierwsze pąki i powoli się rozkręcają, ale myślę, że warto 🙂
Zostawiam Was z resztą kwiatów 🙂 A ja lecę kosić trawę i walczyć z mszycami. Buźka!
az mnie w nosie zakrecilo patrzac na twoja piwonie, uwielbiam te kwiaty, jednak rzeczywiscie nie sa dla niecierpliwych ogrodnikow. podobno musza 10 lat siedziec w jednym miejscu, zeby pokazaly prawdziwe swoje piekno. tez ciagle podgladam swoje paki, na jednym krzaku juz kilka sie pojawilo co mnie bardzo cieszy.
pozdrawiam