Waniliowy pudding ryżowy z pigwą

O tak-dziś będzie o pigwie. Trzy lata temu odkryłam pigwę, bo wyczytałam sobie w mojej ulubionej Nigelli o chutney’u z tejże. Okazał się ogromnym hitem wśród rodziny i znajomych, więc poszłam za ciosem i zaczęłam robić z niej co raz to różne dania i przetwory. Jeżeli nie próbowaliście to polecam- akurat jest na nie sezon. Ten twardy “ni to jabłko ni gruszka” owoc jest zupełnie niejadalny na surowo, ale poddany obróbce mmmmm coś cudownego. Pigwa rośnie na drzewie, w odróżnieniu od pigwowca, który jest krzewem i rodzi malutkie owoce- takie mini pigwy- genialne na nalewkę- moja stoi już ponad miesiąc i co jakiś czas sprawdzam, czy wszystko z nią okjest dobrze
Ale wracamy do naszych dużych pigw i bierzemy się do duszenia. Pierwsza rada- uwaga przy obieraniu- pigwa to owoc twardy i łatwo o wypadek. Moje palce były w tym roku szyte dwa razy, na szczęście nie po pigwie, ale wiem już jakie spustoszenie może poczynić mały ostry nożyk.

Ostatnio było tak jakoś mrocznie i mokro i tak zupełnie “jaaaa chcę lataaaa”. Na depresje jesienne najlepszy jest “comfort food” i jak pomyślałam co to ma być w ten weekend to ryż na mleku z waniliowym sosem brzmiał w mojej głowie jak coś co zaleczy jesienną depresyjkę. Wersja z “mlekiem” ryżowym, ze względu na moją nietolerancję laktozy, ale spokojnie możecie użyć zwykłego mleka.