Witajcie. Jestem strasznie szczęśliwa, że w końcu nadszedł ten dzień. Mój osobisty blog o którym gadałam od miesięcy w końcu jest w blogosferze. Dajcie znać, że zajrzeliście i jak Wam się podoba. Blog będzie dwujęzyczny, bo chciałam by o moich pasjach mogli poczytać także ludzie z innych krajów. Nazywa się Lazy Sunday cooking, bo określa on dokładnie idealny dzień w życiu naszej rodziny. Powolna, leniwa niedziela, wszyscy w domu, powoli przygotowywane posiłki, wspólne gadanie, przytulanie, czytanie, spacery.
Jeżeli macie chwilkę i ochotę by poczytać o ostatnich latach mojego życia i skąd w ogóle te wszystkie wkrętki to przeskoczcie tutaj
Rok temu poczułam, że reportaże ślubne zaczynają mnie nudzić. Działałam jak na autopilocie, w kościele wstawałam przed księdzem, trzy minuty przed atakiem paniki mamy panny młodej zaczynałam odliczać sekundy, gdy będzie miał miejsce i tym podobne. Nie czułam tego fajnego uczucia jakie towarzyszyło mi przez kilka lat. W tym samym czasie odkryłam nową miłość- fotografię kulinarną, zakochałam się na zabój. Cały zeszły rok dużo o tym myślałam, ograniczyłam bardzo zlecenia i przygotowywałam się do nowej roli. I podjęłam decyzję, by przynajmniej przez rok nie robić reportaży ślubnych, a w pełni wkręcić się w blogowanie i fotografię kulinarną. Czy na zawsze mówię nie ślubom- któż to wie 😉 Może wrócę za rok, bo się stęsknię? Jednego jestem pewna- to były fantastyczne lata. Poznałam mnóstwo świetnych ludzi, odwiedziłam piękne miejsca. Dziękuję Wam wszystkim za tak fajne doświadczenia. Po prostu zawsze uważałam, że warto podążać za marzeniami i robić tylko to co nas wkręca na maxa.
Więc(pamiętam, pamiętam, że tak się nie zaczyna zdania ;)) Podaję Wam moje nowe „dziecko” Jeżeli Wam się spodoba, powiedzcie o nim swoim znajomym. Jednego nauczyłam się przez lata- najlepsze sieci budują się z marketingu szeptanego.
Toast! Za przyszłość bloga i obym potrafiła Was fajnie inspirować. Uściski!
Zapowiada się pięknie. Powodzenia! 🙂
Lisko dziękuję-niesamowicie mi mi miło, że wpadłaś 🙂
Dobry wieczór. Ładnie tu u Ciebie, bardzo dobrze się tu czuję. Zupełnie jak w domu. Zostanę na chwilę, jeśli pozwolisz 🙂
Ale super, już czuję, że ożywię moje gotowanie dzięki Tobie. Hmmm, tylko czarno widzę moją dietę 🙂
Pięknie tu. Pozdrawiam.
Hej Olu, Dietę można trzymać w ciągu tygodnia, niedziela jest dniem przyjemności- nie ma żadnych zasad. Zdrowie mentalne najważniejsze 🙂
Witaj Lady Kari- rozsiądź się wygodnie, co podać do picia? 🙂
Gorącą czekoladę poproszę. Ze świeżym imbirem 🙂
Witaj ponownie Marta. Obserwowałam Cie od lat jako fotografa ślubnego właśnie… Ba, mam nawet komplet Twoich presetów bo sama też fotografuję śluby. Kiedy przeczytałam zakładkę „witajcie na nowym blogu” poczułam to samo co Ty. Śluby zaczynają mnie nudzić z tych samych względów i tak samo jak ty postawiłam na spełnienie marzeń…poszłam na drugie studia…takie przemyślane z serca, pasji, marzeń właśnie. Musi się udać 🙂 nie ma innej opcji. Trzymam kciuki choć jestem przekonana ze to tylko kwestia czasu 🙂 pozdrawiam
Hej, hej- dzięki za miłe słowa. No musi się udać, jak inaczej 🙂
Mnie również przestały bawić śluby, ale po roku przerwy znów wracam do tego zajęcia 🙂 Może ze świeższym podejściem… mam przy najmniej taką nadzieję. Blog zapowiada się bardzo przyjemnie. Chętnie dodam do feedly. Powodzenia!
Marta, jak to się stało, że ja teraz dopiero odkryłam tego – twojego bloga 🙂 podoba mi się bardzo !!!
Ula no ja nie wiem, ale super, że jesteś!!
bardzo podoba mi się ten pomysł z blogiem lifestylowym. zdjęcia piękne jak zwykle… na pewno będę regularnie Cię odwiedzać 🙂
Witam. Znam Cię. Obserwowałem zdjęcia ślubne i dziecięce 🙂 Inspirowałaś mnie bardzo… Od pewnego czasu zaglądałem na ślubnego bloga a tu nic… Aż do dziś!!! REWELACJA!!! Cieszę się z Twojego zachwytu nad światem 🙂 ze zdjęć i kulinarii i podróży. 3mam kciuki za to co robisz.
Hej Paweł miło Cię tu widzieć 🙂 Dzięki za kciuki 🙂
Witaj,
„znamy się” jeszcze z ko-biety.pl w sumie to nawet wcześniej 🙂
Odkryłam blog przypadkiem, będę częstym gościem, bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam serdecznie,
Mariola (mama Michasia 🙂 – już dużego Michała)
Hej Mariola 🙂 To chyba raczej edziecko było, a potem ebaby 🙂 Fajnie, że jesteś!
Bardzo fajny blog, dziękuje za pyszne przepisy 🙂
Dzięki Moniko 🙂
Zajrzałam tu dziś przypadkiem i zostaję. Wciągnęło mnie! Pozdrawiam serdecznie 🙂